Pół dekady z doktoratem
Na początku listopada Facebook przypomniał mi, że mija właśnie pięć lat odkąd obroniłam swoją pracę doktorską z socjologii.
(Do dzisiaj pamiętam jaka to była mega radość i ulga. Polecam każdemu.)
Studia doktoranckie rozpoczęłam ponad 10 lat temu i niemal tak samo długo odpowiadam na pytania związane z samym pisaniem doktoratu, sensownością (lub jej brakiem) takiego działania i motywami, które stoją za podjęciem tej mocno angażującej decyzji.
Od czasu kiedy ukończyłam pisanie doktoratu żaden z innych moich projektów nie był aż tak czasochłonny. Patrząc z perspektywy czasu wydaje mi się to nierealne, że spędziłam kilka lat tak mocno zaangażowana w jedną aktywność. Nie jestem pewna, czy dzisiaj byłabym w stanie równie konsekwentnie pracować nad jednym projektem aż tak długo. Co gorsza, podejrzewam, że łatwiej byłoby mi ulec skłonności do poprawiania i docierając do ostatnich stron doktoratu czułabym, że koniecznie muszę przeredagować i zaktualizować wcześniejsze rozdziały.
Trzeci etap studiów zaczęłam mając jeszcze bardzo naiwne wyobrażenie zarówno o samej akademii, jak i o swoich możliwościach odnalezienia się w takim środowisku. Dosyć szybko okazało się, że moja wizja uniwersytetu mocno odbiega od jego codziennych realiów i najzwyczajniej w świecie żadna ze stron nie będzie zainteresowana bardziej długofalowym związkiem.
Niewykluczone, że gdyby pisanie doktoratu i prowadzenie zajęć ze studentami było wtedy moją jedyną aktywnością intelektualną, szybko bym się zniechęciła i przerwała studia. Ponieważ jednak w tym samym czasie kończyłam drugi kierunek, a do tego pracowałam zawodowo, uznałam, że zarzucenie studiów doktoranckich może być zbyt radykalnym i niepotrzebnym krokiem.
Czy doktorat przeszkadza w znalezieniu pracy?
Czytając artykuły prasowe o rynku doktoratów w Polsce regularnie trafiam na stwierdzenia, że ten stopień naukowy w gruncie rzeczy bardziej przeszkadza niż pomaga w znalezieniu pracy.
Bazując tylko na swoich doświadczeniach nie mogę się zgodzić z takimi uwagami. Nie tylko nic takiego nigdy nie miało miejsca, co więcej – przynajmniej część otrzymanych zleceń czy dłuższych prac była mocno powiązana z faktem pisania przeze mnie doktoratu.
Pracowałam przez cały czas trwania moich studiów doktoranckich – wykładałam w jednej z prywatnych szkół, pisałam artykuły do serwisów internetowych, prowadziłam kampanie e-marketingowe. Również nigdy po ukończeniu doktoratu nie miałam żadnego problemu ze znalezieniem ciekawej pracy.
Oczywiście, niewykluczone, że pracowałam w bardzo specyficznych firmach. (To w sumie pewne.) Możliwe więc, że inaczej sytuacja wygląda z perspektywy osoby piszącej doktorat i jednocześnie marzącej o karierze w firmie konsultingowej czy w bankowości inwestycyjnej.
Czy doktorat do czegoś się przydaje?
Pomijając takie oczywistości jak satysfakcja z ukończonej pracy to wymierne korzyści z tytułu posiadania stopnia naukowego są w moim przypadku raczej niewielkie. Choć stale prowadzę zajęcia na uczelniach wyższych, zwykle jestem zatrudniana tam z powodu swojej aktywności zawodowej i związanego z tym doświadczenia.
Znacznie większe znaczenie miało dla mnie samo pisanie doktoratu – definiowanie problemu badawczego, przygotowywanie części metodologicznej i prowadzenie badań społeczności internetowych.
Wtedy też założyłam swojego pierwszego bloga, dzięki któremu nawiązałam dużo nowych znajomości – wiele z nich do dzisiaj pozostaje dla mnie bardzo ważnych. Tą samą drogą przychodziło do mnie dużo zleceń powiązanych z tematyką mojej pracy doktorskiej oraz zaproszeń na konferencje czy wykłady. Wreszcie, samo prowadzenie bloga bardzo dużo nauczyło mnie o społecznościach internetowych od najbardziej praktycznej strony.
Reasumując – niewykluczone, że gdybym z dzisiejszą wiedzą miała ponownie przejść tę samą drogę, zrezygnowałabym z dosyć biurokratycznego procesu finalizowania doktoratu i jego obrony. Czas i zaangażowanie, które mnie to kosztowało, mogłam z pewnością przeznaczyć na coś bardziej rozwojowego. Z drugiej jednak strony – satysfakcja z doprowadzenia tego etapu do samego końca nadal do mnie powraca.
Comments (1)
Monika
20 lutego, 2016 at 12:23 am
„Co gorsza, podejrzewam, że łatwiej byłoby mi ulec skłonności do poprawiania i docierając do ostatnich stron doktoratu czułabym, że koniecznie muszę przeredagować i zaktualizować wcześniejsze rozdziały” – bez złośliwości, ale zaczęłabym od poprawienia powyższego tekstu, bo jest naprawdę ciekawy, ale brakuje mu sporo przecinków.